wtorek, 28 stycznia 2014

These New Puritans - Field of Reeds






Angielscy krytycy i fani po premierze Field of Reeds obwołali These New Puritans najlepszym brytyjskim zespołem, gdy tymczasem reszta świata, spoglądająca ostatnio w stronę Albionu chyba wyłącznie wyczekując kolejnych rewelacji bass music, album gremialnie zlała. Czasy gdy korona NME cokolwiek znaczyła minęły już bezpowrotnie, ale warto pamiętać, że Anglia wciąż ma do zaoferowania kilka ciekawych grup - The Horrors, Wild Beasts - grup pomyślanych nie jako "projekty", jak dyktuje moda, ale jako staroświeckie "zespoły" właśnie, chociaż większość z nich - i TNP nie są tutaj wyjątkiem - gra muzykę odległą od britpopowego, gitarowego formatu. 

Field of Reeds nie przypomina wcześniejszych dokonań grupy, zapewne przez składowe przemieszania jakie zespół ma za sobą. Wraz z nową jakością pojawiają się porównania do Radiohead, pojawiają się porównania do Talk Talk, ale czy to naprawdę złoto, czy tylko się świeci?
Przywoływania postaci Hollisa jako dobrego ducha płyta, choć przesadzone, jest całkiem przydatne przy analizie krążka. Niepokojące, dziwne interwały, zataczające się, chwiejne frazy i opadające klawisze - w każdej formie, od dudniącej pracy organów po metaliczne, cieniutkie ornamenty wiolinowych strun - którymi wypełniony jest album przywodzą na myśl freak-folkową, a bardziej jeszcze jazzową wrażliwość (lub jej symulakrum). Do wyrafinowanej techniki subtelnego grania rodem z Laughing Stock jest oczywiście daleko, i mimo, że jest w tym szaleństwie jakaś metoda to osiadające na mieliznach repetycji kompozycję potrafią męczyć. Najciekawiej robi się, kiedy - jak w V (Island Song) i Organ Eternal - niespokojne, sztormowe zrywy perkusji zbiera cały enturaż w garść i lokują utwory w bardziej folkowo-rockowych rejonach. Kiedy jednak muzykom brakuje asów w rękawie, a to zdarza się często, dramatyczny brak charyzmy zdecydowanie nie pomaga i płyta wydaje się być po prostu pretensjonalna. 
Na plus Field of Reeds na pewno zapisać można to, że jest bardzo koherentne. Jest to też śmiała artystyczna propozycja, słychać, że bardzo(może nawet za bardzo) wypieszczona i skalkulowana. Niestety żeby osiągnąć poziom metafizyki trzeba wnosić treści a nie kopiować formy - Fields of Reeds przyciąga  uwagę, ale koniec końców nie przekonuje. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz