piątek, 31 stycznia 2014

Death Grips - Government Plates




Death Grips znowu to zrobili. Przetarli ścieżkę Beyonce, wkurzyli paru ludzi z wytwórni i jeszcze paru innych, no i - spłodzili nowy album. Spłodzili to chyba najlepsze określenie, bo trudno żeby ten bluzg świadomości nie pochodził wprost z trzewi Stefana Burnetta (a i odbiór momentami przypomina zebranie cumshota w oko).
No Love Deep Web aż nazbyt często zbliżało się dla mnie do granicy asłuchalności i Government Plates nie ustępuje w tej gestii poprzednikowi. Jeśli kiedyś miałeś kiedyś okazję grać punk rocka w garażowej kapeli to na pewno przechodziliście "fazę biliarda BPMów" gdzie graniczną liczbą szarpnięć w struny waszych rozstrojonych gitar na minutę wyznaczał moment zwichnięcia nadgarstka. Dzięki temu wszystkie zestawy power chordów na jakie wpadliście brzmiały jak jeden amfetaminowy koszmar i były dość ciężkie do odróżnienia. 
Problem w tym, że Zach Hill ma najwyraźniej niezniszczalny nadgarstek.
Pamiętam radość i szok, towarzyszące pierwszemu odsłuchowi Exmilitary. Od tamtego czasu DG postanowili wszystkie swoje piosenki przyspieszyć, zbrutalizować, rozczłonkować i wypełnić agresywnymi glosolaliami. Taktyka ta była konsekwentnie wdrażana od samego początku, aż po ostatni album. Wraz ze wzrostem wszystkich wymienionych składników spadała słuchalność i przystępność kolejnych wydawnictw. Jeśli na Government Plates są jakieś fajne sample czy hooki to w większości (na szczęście nie wszystkie) giną one w zalewie chaotycznie zmieniających się co chwila elementów i trwają zbyt krótko, żeby ich potencjał mógł się w pełni zrealizować. DG z pierwszego mikstejpu czy z Money Store to było jednak trochę inne DG - bardziej różnorodne brzmieniowo, momentami nawet - lol - chwytliwe.
Pamiętam radość i szok, towarzyszące pierwszemu odsłuchowi Exmilitary. Było to w roku 2011. (W 2011 Odd Future było jeszcze nowatorskim i relatywnie nieznanym projektem) Death Grips, jako nihilistyczna antyteza mainstreamowego rapu byli czymś zjawiskowo świeżym, ale zasady dialektyki robią swoje. Dziś ich format wydaje się ubogi i jednowymiarowy w porównaniu z bogactwem półcieni syntezy mainstreamowej formuły i nieskrępowanej, internetowej kreatywności prezentowanej przez młode pokolenie (Chance, Yung Lean, Travis Scott, Yeezus wreszcie).
Statement jakim jest twórczość Death Grips jest w dalszym ciągu ważny, ale czas brutalnie się obchodzi z brutalistami - DG wydają się być dziś równie samotni na scenie co Crystal Castles na parkiecie. Podsumowując Government Plates to "your regular DG album", ale wystarczyło zwolnić i trochę pomyśleć żeby nagrać coś bardziej jak Yeezus a mniej jak wcielony diabeł. 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz